sobota, 17 maja 2014

Nowy początek?

Jak pewnie zauważyliście dość długo mnie tu nie było. Może rok? Dwa? Albo więcej. Nie w tym rzecz. Moja przyjaciółka wczoraj przesłała mi link do pewnego bloga. Przeczytałam trochę i się zdziwiłam, co to za opowiadanie. Gdy się dowiedziałam, że to mój stary blog - zamarłam. Nie mogłam w to uwierzyć, że mogłam na tamte lata tak pisać. Postanowiłam kontynuować bloga, może będzie trudno, ciężko, ale chcę spróbować. Mam nadzieję, że będziecie zadowoleni z dalszych przygód Lilly. Mam nadzieję, że uda mi się prowadzić blog jak wcześniej albo nawet lepiej. Liczę na waszą pomoc i zrozumienie. A więc do następnego rozdziału!
Całuski Vicky

piątek, 16 maja 2014

Rozdział 6

Gdy tylko wyszła, spróbowałam podejść bliżej nieznajomych. Przypadkowo kopnęłam jeden z leżących kartonów, na szczęście pustych.
-Patrz, dopiero wychodzi a już by się chciała zabić - powiedział jeden z nich.
-AHAAHAHAHAHAHAHA - wybuchnęli wszyscy śmiechem. Współczułam Lukowi, gdyż był ofiarą tego całego, niezrozumiałego zamieszania. Bardzo chciałam się dowiedzieć co ma na celu uprowadzenie młodszego brata. Chciałam go uratować ale do tego potrzebny był plan, którego było brak, a pustki w głowie nie mogłam niczym uzupełnić. Teraz przydałaby mi się pomoc Patty, jej wspaniałego myślenia i planu na każdą okazje. Zastanawiając się nie zauważyłam, że zostałam sama w pomieszczeniu razem z Lukiem, który próbował się niezdarnie uwolnić. Więzy mocno go trzymały, jednak szarpał się nielitościwie. Rozejrzałam się dookoła. Nie rozumiem dlaczego wszyscy nagle zniknęli. Powoli i ostrożnie zbliżałam się do brata. Zauważyłam że wielkie okno umieszczone na drugim piętrze (to wysoki budynek) jest wybite. Nie wiem, co mogło spowodować tak wielkie szkody na tym dość mocnym oknie. Kamień nie wyrządził by takich szkód, a nic innego nie leżało w zasięgu mojego wzroku. Zresztą nie był ważny powód wybicia okna, ale ratowanie Luka, który powoli tracił siły i nadzieję na uwolnienie. Gdy mnie zobaczył rozpłakał się ze szczęścia. Nic dziwnego, był dość przestraszony. Wzięłam kawałek leżącego przy ścianie szkła i szybkimi ruchami próbowałam rozciąć sznury. Po paru minutach udało nam się pokonać wiązania, lecz w tym samym momencie zza kartonów rozległy się kroki. Luke wystraszony stanął za mną. Wyglądaliśmy jak na okładce książki. Ja byłam bohaterką, trzymającą broń w ręku (szkło), a za mną chowający się brat. Kroki narastały, a my czekaliśmy, aż osoba będąca za kartonami ujawni się i zobaczy, że jestem tu ja a brat już nie jest zakładnikiem. Zobaczyliśmy cień osoby. Zatrzymał się i słychać było jego albo jej oddech. Nasze bicie serca wydawało się, że jest słychać na kilometry. Cień znowu ruszył w naszym kierunku, ale kiedy już mieliśmy zobaczyć osobę, która była jego właścicielem - wszystko znikło. Nie było nic. Ani cienia, ani żadnego człowieka. Żadnego dźwięku. Tylko nasze przyspieszone bicie serca i narastający strach. Zza okna dopiero usłyszeliśmy krzyki porywaczy. Nie zważając na to czy ktoś spotka nas w fabryce czy nie - ruszyliśmy ku wyjściu. Biegnąc, rozglądałam się za nieznajomym, który uratował być może nawet nasze życie. Fabryka była opuszczona. Gdy z niej wyszliśmy nikogo nie było. Wydawało się, że nic się nie stało. Zwyczajny dzień, a dzieci biegają przy fabryce, szukając "skarbów" i kryjówek. Spojrzeliśmy jeszcze raz na budynek i potem na siebie. Nic nie rozumieliśmy, a zagadki w mojej głowie wiły się niesamowicie. Zrobił się bałagan w życiu, który miałam zamiar posprzątać. Nie tylko dla mojej przyjaciółki, ale również ze względu na Luka.

piątek, 20 lipca 2012

Rozdział 5

Nie wierzyłam, że to mogły być duchy. Duchy i inne zjawy nie pokazują się człowiekowi, chyba że w jakiejś ważnej sprawie. Co to mogła być za informacja. Nie ważne postanowiłam wrócić do domu tuż po lekcjach, bo co miałam robić ? Czekać aż profesor znów mnie zawoła do klasy? Bardzo dziękuję ! Tak więc jak zaplanowałam tak zrobiłam. W domu na stole leżał obiad i karteczka :
Poszłam z Lukiem na plac zabaw do parku dwie ulice stąd.

Danka

Pomyślałam.... Ale zorientowałam się, że żadnego parku oprócz tutaj przed domem nie ma! Jedynie za szkołą, ale to 8 ulic stąd. Postanowiłam poszukać Luka, bo po co ciocia mogła mnie okłamać. Równie dobrze mogła nie zostawiać karteczki. Biegłam, a wszystko wokół spochmurniało. Drzewa wyglądały jakby miały zaraz pęknąć i się przewrócić. Chmury miały zamiar w kogoś strzelić piorunem. A ja byłam bardzo zła, miałam zamiar kogoś uratować. Już wiedziałam, gdzie ciotka poszła. Dwie ulice stąd była stara opuszczona fabryka. Każdy bał się do niej wejść, nawet ja. Ciocia wybrała dobre miejsce, aby się schować. Dla mojego brata - weszłam. Popełniłam bardzo wielki błąd. Szłam dalej nie zważając na to co mnie spotka. Brat - w tej chwili tylko on się liczył. Nagle usłyszałam głosy dochodzące z głębi fabryki. Tym razem trochę przyspieszyłam kierując się głosami. Wokół było pełno śmieci i rupieci, jakieś stare maszyny walały się po podłodze jak żołnierze, kiedy przegrają. Chciałam już jedną maszynę wyprzedzić, lecz zauważyłam jakieś sześć sylwetek. Jedną z nich miała ciocia, a tą najmniejszą Luk, który był związany. Nie pomyślałabym, że ciocia zrobiła by coś takiego naszej rodzinie. Bardzo się na niej zawiodłam.
-Wrzućmy go do rzeki!
- Ty gamoniu! Po co ?! Przecież chcemy mieć kase, a nie trupa !
- Kochanie, postaraj się jeszcze trochę udawać miłą, a teraz skruchę. Zwłaszcza ta smarkula, siostra tego bachora. Ona jest bystra.
- O nie ! - krzyknęła Danka.
- Co się stało ?!
- Zostawiłam jej liścik na stole, że idę z Lukiem na spacer. Może się pokapować, że z nim nie wróciłam.
- To idź szybko zabierz ten zasra.ny liścik póki nie wróciła, bo gdy wróci będzie już po nas.
Musiałam szybko brać nogi za pas, aby tylko nie wiedzieli, że tu byłam. Postanowiłam, że dam cioci sprzątnąć ten liścik. Wtedy się nie pokapuje, że wszystko wiem. Zastanowiłam się co będę teraz robić, jak uratować Luka i o co chodzi z tymi niewyjaśnionymi zjawiskami.

czwartek, 19 lipca 2012

Rozdział 4

Rano spotkała mnie nadzwyczajnie miła niespodzianka. Gdy tylko się obudziłam zobaczyłam obok mnie śpiącego Luka. Wstałam tak cicho jak mogłam, aby tylko go nie obudzić. Nie wiem po co tu przyszedł. Dziś ubrałam jasne jeansy, białą bluzkę i czarną kurtkę, gdyż na dworze strasznie lało. Kiedy szłam do łazienki usłyszałam straszne chrapanie. Zajrzałam za drzwi i zauważyłam, że ciocia Danka śpi w łóżku jak zabita, a jej chrapanie słychać na cały dom. Teraz, gdy to usłyszałam znałam już odpowiedź na pytanie, czemu Luk przyszedł do mnie spać. Jak przekroczyłam drzwi łazienki, całkiem mnie zatkało. Na lustrze było napisane: POMOCY, a w wannie znajdowała się pofarbowana woda na kolor czerwony. Na wewnętrznej stronie drzwi pisało: PATTY. Już wiedziałam co to oznacza całe zdanie to: POMOCY PATTY. Ale... to niemożliwe, chyba przestanę czytać książki. Gdy poszłam po szmatkę i wróciłam napisów, ani żadnej plamki nie było. Spojrzałam na zegarek wiszący na korytarzu. Była godzina 7. 26. Postanowiłam szybko się umyć i w drodze do szkoły zjeść śniadanie. Kiedy wyszłam, znów widziałam dzieci i dwie przyjaciółki, ale zauważyłam jedną rzecz... Dzieci bawiące się w piaskownicy, nie były wesołe. Owszem, bawiły się razem, ale tym razem bez uśmiechów. Zlekceważyłam to, bo cóż mogłam zrobić ? Szłam dalej...do szkoły...na lekcję fizyki, a potem biologię i Wf, i.. ( dalej nie chce mi się wymieniać ). Od wczoraj nienawidziłam fizyki, zwłaszcza nauczyciela, który ją uczuł. Dziś jak gdyby nigdy nic przemawiał na lekcji, nie zwracając na mnie uwagi. Patrzyłam na niego przez całą lekcję, a on nawet się na mnie to spojrzał, to dobrze ?Gdy się już skończyła byłam już spakowana i pobiegłam do szafki. Nie zawołał mnie, ani nie zatrzymał. Lecz przy szafce czekał ktoś na mnie znacznie gorszy od niego... a właściwie czekały...
- O ! Patrzcie no wszyscy! Pani Black Marry nie ma na sobie nic czarnego oprócz kurki i włosów!
- Diano! Czyż to nie postęp historii ?! - zaśmiały się obie histerycznym śmiechem.
- O! Patrzcie no wszyscy! Panna Diana i Katy nie ubrudziły się dziś?! To czasem nie koniec świata?!
- Ha, ha co to miało być ?!
- Żałosne - powiedziały równo i sobie poszły.
Miałam już szkoły po dziurki w nosie, albo aż po oczodoły. Zauważyłam, że jakaś KOBIETA wchodzi do toalety dla dziewcząt. U nas w szkole, nie mogły przebywać osoby dorosłe poza personelem. Poszłam za nią widziałam jak wchodzi do toalety, z której wcześniej słyszałam jęki. Kiedy weszła, zaczęła krzyczeć. Tym razem bez pukania weszłam do kabiny, ale tam znów nikogo nie było... Przecież nie mogła się ona spłukać w muszli. Zaczęłam szukać  jej po wszystkich kabinach, ale nikogo nie znalazłam, a krzyk był coraz głośniejszy. Nagle ktoś wszedł i dopiero wtedy nastąpiła cisza. Były to dziewczyny z pierwszej klasy poprawiały sobie makijaż. Gdy przechodziłam obok nich spojrzały na mnie jak na upiora, ale potem sympatycznie się uśmiechnęły. Na mnie czekała lekcja biologii i znowu kazania. Nie wiedziałam co myśleć o tych krzykach, ani o dziwnych napisach. Nic nie wiedziałam.

środa, 18 lipca 2012

Następny rozdział

Następny rozdział będzie jutro popołudniu lub pod wieczór, gdyż rano jadę na szczepienie ;/
Nigdy tego nie lubiłam i nienawidziłam mamy za to, że kłamała : To jest jak ugryzienie komara.... Tak jasne, chyba jej komar nigdy nie ugryzł. Tak czy inaczej napiszę rozdział 4 z lekkim opóźnieniem ;(

Przepraszam :(

Rozdział 3

Idąc z powrotem do szafki pomyślałam, że mam jakieś omamy. Nie chciałam o tym myśleć, lecz nie mogłam przestać. Na lekcji fizyki dostałam tylko jedną jedynkę ( na szczęście ), gdyż wszyscy już wiedzą,że lepiej uczyć się o jedną lekcję więcej. Dlatego kiedy profesor zaczął mnie wypytywać wyśpiewałam wszystko pięknie jak ptaszek, choć głosu to aż tak pięknego nie mam. Bardzo się ucieszyłam, kiedy profesor powiedział mi, abym została w klasie po lekcjach. Zawsze, gdy nauczyciel u mnie w szkole tak mówi, ma na myśli coś dobrego, a jeśli coś złego zaczepia cię kiedy wychodzisz. Tak więc, gdy tylko usłyszałam dzwonek szybko się spakowałam i usiadłam w ławce czekając na jakieś dobrą nowinę.
- No więc, - zaczął profesor, kiedy wszyscy już wyszli - Lilly, skąd nagle tak tyle umiesz ? Pamiętam cię w zeszłej klasie, jechałaś wciąż na trójach, a teraz... Coś się zmieniło... - usiadł obok mnie na krześle - Pewnie tęsknisz za swoją koleżanką, Patty, tak ? Bardzo ci współczuje. - objął mnie jedną ręką, a drugą położył na kolanie - Czemu nic nie mówisz ?
- Myślałam, że profesor wezwał mnie w konkretnym celu.
- Tak, ale chciałbym wiedzieć jeszcze... Czy wiesz co się stało twojej koleżance ?
- Tak, ale nie za dużo... Wiem, że wychodziła ze szkoły spotkała swoją siostrę, która powiedziała jej, że wróci do domu około 18.00. Przy szkole są pasy, chciała przez nie przejść i wtedy...Czemu się nie obejrzała?! Mogłaby jeszcze żyć ! Najgorsze jest to, że jej śmierć była zaplanowana.
- Biedaczka, a kto prowadził auto ?
- Podobno sprawcy nie odnaleziono.
- Chociaż minęły dwa lata to jeszcze za nią tęsknisz prawda ?
- Bardzo.
- Wiesz trochę tu gorąco. - profesor zdjął marynarkę - Może ci pomogę ?
 Zaczął zdejmować moją bluzę, ale wtedy sobie uświadomiłam, po co mnie wezwał. Wyrwałam się z jego paskudnych łap, szybko wzięłam torbę i pobiegłam, ale nie do szafki, ani na następną lekcję, zwłaszcza nie do dyrektora, on by powiedział, że kłamię, wybiegłam za szkołę do parku. Kiedyś z Patty miałyśmy tam kryjówkę. Znalazłyśmy ją w czasie, gdy byłyśmy po raz pierwszy na wagarach. Powiedziała mi, że jak nie będę mogła jej znaleźć, będzie tutaj czekała. Biegłam do tej kryjówki, przedzierając się przez różne krzaki i drzewa. Aż nagle ją znalazłam. Kryjówka to nie domek to był zakątek parku, do którego nikt nie chodził, bo nie wiedział, że istnieje. Gdy już weszłam do niej głębiej, nie było jej. Nie czekała na mnie jak obiecywała. Nie było już jej nigdzie. Siedziałam tu do wieczora. Nie przejmowałam się rodzicami, bo po co jak oni nawet nie wiedzą, że ja jeszcze przeżywam ten straszny dzień. Nikogo już nie obchodziło, kto potrącił Patty i dlaczego. Policja się poddała. Jej rodzice też chcą o niej  zapomnieć, ale ja nigdy jej nie zapomnę, nie zapomnę jej pięknej urody, ani jej śmiesznych dowcipów na każdą okazję, nie zapomnę jak mi pomagała, nawet wtedy kiedy ona miała szlaban wykradała się z domu dla mnie. A teraz nikt nie chce się jej odwdzięczyć sprawiedliwością i karą dla mordercy. Gdy nadchodziła już godzina 20.00 zaczęłam powoli iść do domu. Kiedy weszłam do domu nikogo jeszcze nie było. Rodzice jeszcze pracowali. A Luke był pewnie jeszcze u cioci. Tak, więc mając łazienkę tylko dla siebie umyłam się i poszłam do pokoju poszukać książki. Szukałam ją wszędzie, a zostawiłam ją na półce poszłam zobaczyć do sypialni rodziców, czy czasem nie wzięli jej do " poczytania ", chociaż tak naprawdę chcieli abym miała pracę, czego od  roku wymagali. Mówili, że czytanie książek to tylko strata czasu. Gdy weszłam do sypialni zamarłam. Nad łóżkiem rodziców, czerwoną farbą napisane było PATTY. Przestraszyłam się nie na żarty zamknęłam wszystkie okna i drzwi, a ponadto próbowałam zmyć ten wielki napis. Książka leżała otwarta na stronie końcowej, nie wiem czemu zamknęłam ją i poszłam odłożyć do pokoju. Kiedy to zrobiłam ktoś zapukał do drzwi, bałam się otworzyć, a jeśli to byli rodzice ? Gdy pokonałam strach i otworzyłam, okazało się, że ciocia dziś u nas nocuje, bo rodzice zostają w pracy do rana. Ubrałam się więc w pidżamę i poszłam spać.

wtorek, 17 lipca 2012

Rozdział 2

Kiedy doszłam do szkoły, było jak zwykle. Gdy weszłam wszyscy ucichli...Lecz potem, kiedy doszłam już do swojej szafki zauważyłam to co oni... Dwie dziewczyny w mini spódniczkach i prawie bez bluzek weszły na korytarz. Były pewne siebie, za pewne... Szły w kierunku sekretariatu. Wszyscy myśleli, że to jakieś nowe... I mieli rację.Gdy wychodziły z gabinetu były złe, bardzo. Nagle zauważyłam, jak sprzątaczka niesie im jakieś ciuchy.
- To dla ciebie, Diano.
- A to dla Katy.
Szczęki mi opadły. Nikt w historii szkoły nie włożył jeszcze wybrudzonych ubrań od sprzątaczek. Gdyby widziała to Patty, od razu by to skomentowała i przemyślała jak ona by na ich miejscu postąpiła. Bardzo za nią tęsknie. Nauczycielom też jej brakuje, gdyż ona z całej szkoły była najmądrzejsza. Nie miała samych szóstek, ale umiała kombinować, myśleć logicznie. Pamiętam, jak uczyła mnie do egzaminu z matmy. Strasznie się starała, abym miała dobrą ocenę. Postanowiłam już o niej nie myśleć, bo wszystkie dobre oceny, które zawdzięczałam tylko i wyłącznie jej, nie będą mi potrzebne, kiedy zyskam złą. Na moich lekcjach, kiedy się nie słucha, czyli wtedy kiedy ktoś patrzy w okno, rysuje, pisze, czyta, rozmawia, SMS-uje, dostaje dwie jedynki - jedna za nieuwagę, a druga za nie znajomość wiedzy. Każdy więc siedzi posłusznie w swojej ławce i UDAJE, że słucha. Ja jednak dziś specjalnie dla Patty POSŁUCHAŁAM tych nudnych gadek nauczyciela. Na przerwie pewnie powiedziałaby, że nam każą być cicho, a oni nawet nie potrafią przez 45 min. Zawsze się z tego śmiałam, nawet wtedy kiedy powtarzała to dosyć często. Właśnie usłyszałam dźwięk wolności, dźwięk na przerwę ! Jak w każdej klasie wszyscy wybiegli jak stado bydła. Ja dopiero zaczęłam się pakować, a w klasie zostały jeszcze dwie osoby: Katy i Diana. 
- Masakra! Żeby nie zanudzić się na tych lekcjach trzeba pić rano o wiele więcej kawy. - powiedziała Diana.
- No jasne ! Ja dziś wypiłam tylko trzy filiżanki, a tu spodziewać się, że będę musiała więcej pić!
- O! Patrz kto z nami został! Pani Black ! 
- O! Cześć, jestem Katy! - Diana popatrzyła na nią jak na głupią.
- Katy! Zapomniałaś co ci mówiłam ?!
- No tak... Przepraszam Diano... A ty - zwróciła się do mnie - nawet się do mnie nie odzywaj, bo ubrudzisz mnie jeszcze tym swoim smarem !
- Ha ha! Już nie muszę! Widziałaś się dziś w lustrze u pań sprzątaczek ?! - powiedziałam kpiąco i wymaszerowałam z klasy, zostawiając je same z otwartymi ustami - Aha, zamknijcie paszcze, bo wam mucha wleci.
 Pobiegłam w stronę szafki i zostawiłam podręczniki. Postanowiłam jeszcze się trochę obmyć, bo jeszcze czułam zapach słodyczy na mojej skórze. Kiedy weszłam spojrzałam się w lustro, ktoś był w kabinie naprzeciwko lustra. Gdy się odwróciłam słyszałam stamtąd jęki kobiety. Zapukałam, a głosu już nie było. Otworzyłam kabinę, w środku była pustka...

Rozdział 1

Biegłam przez las. Nie wiem czemu. Po prostu biegłam i oglądałam się co jakiś czas za siebie. Zauważyłam jak coś lub ktoś chowa się za drzewami, zaczęłam biec szybciej. Miałam przeczucie, że zaraz coś się stanie, że chowający się stwór zaraz mnie dopadnie. Obejrzałam się, aby sprawdzić, czy to coś jeszcze mnie goni, co było wielkim błędem. Kiedy się obróciłam, potknęłam się o gałąź leżącą tuż przede mną. Leżałam z zamkniętymi oczami, gdyż bałam się, że zaraz to zobaczę. Gdy już otwierałam oczy stwór już był blisko, ale nie na tyle, aby go rozpoznać.


Otworzyłam oczy i leżałam, patrząc się na sufit mojego pokoju. Jak zwykle w domu było cicho. Rodzice pewnie znów pracowali do późna, a teraz jeszcze śpią. Dopiero, gdy spojrzałam na kalendarz uświadomiłam sobie, że dziś jest ten dzień. Dzień rozpaczy i smutku. Dzień, w którym zabrakło nam Patty. Minęły dwa lata, a ja jeszcze za nią tęsknie. Łzy zaczęły mi powoli napływać do oczu. Zaczęłam zastanawiać się: ,,Czemu mnie zostawiła?”, ,,Dlaczego to musiała być ona ?”. Byłam na nią z początku trochę zła, ponieważ zostawiła mnie samą z problemami i światem. Ona była mi najbardziej bliska. Wstałam z łóżka, włożyłam papcie i poszłam do łazienki. Kiedy się już umyłam i zaczęłam się przebierać w czarne rurki, szary T-shirt i czarną bluzę, w czym było mi naprawdę ładnie, zauważyłam że kolano mam trochę zdarte. Przestraszyłam się, że sen to prawda, ale zapomniałam, że wczoraj jak szłam do domu, jakiś bachor popchnął mnie na chodniku, a ja się otarłam o mur domu. Jeszcze raz poszłam do łazienki, aby uczesać moje czarne włosy, które sięgały mi niemal do ramion. Wszyscy myślą, że jestem naprawdę goth. Owszem jestem, ale nie tak mocno. Lubię kolor czarny, ale nienawidzę kolczyków na ustach, w pępku, języku itd. oraz kolców. Kiedy byłam już gotowa, zaczęłam czytać książkę – moją ulubioną ,,Królowa potępionych”. Zawsze wcześniej wstawałam, bo kiedy cztery osoby kłócą się o to, która pierwsza wejdzie do łazienki, to tornado, więc dzięki mnie kłócą się tylko trzy. Zazwyczaj wychodzę do szkoły około godziny 7.30, mam wtedy czas. Mogę iść wolno i posłuchać sobie muzyki na mp4. Kiedy tylko się spojrzałam na zegarek była godzina 7.32. Uszykowałam się i poszłam. Idąc drogą widziałam wesołe dzieci, bawiące się na placu zabaw na terenie przedszkola. Zobaczyłam również dwie dziewczyny z mojej szkoły, które były przyjaciółkami nienagannymi, z resztą tak samo jak ja i Patty, ale to już przeszłość. Pamiętam, jak byłyśmy małe… Jak się pierwszy raz spotkałyśmy… A spotkałyśmy się przy piaskownicy, która znajdowała się na placu, naprzeciwko naszych domów. Patty płakała. Podeszłam do niej i zapytałam czemu płacze, ona odpowiedziała, że nie dawno zgubiła swoją lalkę barbie. Powiedziałam jej, że na pewno się odnajdzie i już nigdy się nie zgubi. Kłamałam. Dwa dni wcześniej widziałam jak lalkę ma trudna młodzież, która zawsze pod wieczór siadała na placu. Potem już o niej zapomniała, a my się zaprzyjaźniłyśmy. Niestety dziesięć lat później już jej nie było… Zbliżam się właśnie do szkoły, w której czekają na mnie kartkówki, testy i nauczyciele, ale nie przyjaciele.